środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 8

Ruszyłem w stronę wyjścia wyczuwając za sobą obecność Gabriela. Słyszałem szepty za swoimi plecami, ale w tym momencie nie obchodziło mnie to, co sobie o mnie myślą. Gdzieś w głowie jakiś głos mówił mi, że może to wyglądać tak, jakbym był zazdrosny o Agnes. W sumie niech sobie tak myślą, lepiej dla mnie.
Otworzyłem drzwi i od razu uderzyło mnie chłodne, orzeźwiające powietrze. Zerknąłem w stronę drzew stwierdzając, że to dobre miejsce na „przyjacielską pogawędkę”, bo gdyby ktoś pokusił się o zerknięcie przez okno, to niestety – rozczarowałby się. Nie potrzebowałem żadnych świadków naszej rozmowy. Chciałem wypytać go o różne rzeczy. A przez to  chłodne powietrze mój umysł jakby odżył na nowo po niewielkiej ilości alkoholu.
- O co chodzi Sev? – zapytał, kiedy doszliśmy na miejsce.
Odwróciłem się do niego i podszedłem bliżej, ponieważ nic nie widziałem w tych ciemnościach.
- To ja powinienem o to zapytać. O co ci chodzi?
- O co mi chodzi z czym?
- Mówię o tych wszystkich… sytuacjach.
- Sytuacjach? – przybliżył się do mnie, a ja cofnąłem się machinalnie w tył.
- Wiesz o czym mówię, a szczególnie o wczorajszym dniu...
- A co takiego stało się wczoraj? – znów się przybliżył, na co dałem krok w tył.
- Nie udawaj g… – nie dokończyłem, bo w tym momencie moje plecy trafiły na coś twardego. Przejechałem dłońmi po chropowatej powierzchni domyślając się, że to drzewo.
- Mam nie udawać? – w słabym świetle księżyca dostrzegłem jego twarz. – Sev, ja nic nie udaje.
Stał teraz tak blisko… Cholera. Jak zrobi jeszcze jeden krok, to usłyszy szaleńcze bicie mojego naiwnego serca.
- Nie wiesz, co mówisz… Jesteś pijany.
Jego dźwięczny śmiech dotarł do moich uszu.
- Być może, ale wiem co mówię.
- Więc może powiesz mi o co chodzi z tą całą Agnes? – skrzyżowałem ręce na piersi, przypominając sobie po co w ogóle go tu zaciągnąłem.
- Agnes? – zmarszczył brwi. – Ach… Łudząco podobna do ciebie, nie sądzisz? – odgarnął mi kosmyk włosów, uśmiechając się czarująco.
- To znaczy… Jesteś… – poczułem dotyk na swojej ręce, więc spojrzałem w dół. Gabriel ścisnął moją dłoń, a mnie przeszły ciarki. Zajrzałem mu w oczy, które przepełnione były nadzieją i czymś, czego nie mogłem rozszyfrować. Ale teraz już miałem pewność.
- Zachowajmy to dla siebie – podparł się jedną ręką o pień, tuż przy mojej głowie. – Jeszcze jakieś pytania? – jego głos zniżył się do uwodzicielskiego szeptu.
- Nie… Nie wiem. Mam mętlik w głowie.
- Jeśli chcesz to możesz się jeszcze wycofać.
- Wycofać?
- Mhm… Bo mam zamiar zrobić jeszcze większy bałagan w twojej głowie.
Powiedział to, po czym mnie pocałował.


~


Cholera! Akurat dzisiaj autobus musiał przyjechać wcześniej i właśnie uciekał mi dosłownie sprzed nosa. Przystanąłem przy przystanku i sprawdziłem rozkład jazdy. Następny autobus mam za… świetnie! Za dwie godziny. Ze zrezygnowaniem ruszyłem chodnikiem w stronę szkoły nie licząc nawet na to, że zdążę na pierwszą lekcję. Wyjąłem słuchawki i włączyłem moją ulubioną piosenkę. Zatopiony we własnych myślach - które prawdę mówiąc od paru dni krążyły wokół pewnej zielonookiej osoby - nawet nie zauważyłem, że jestem  już przed szkołą. Wszedłem po schodach i otworzyłem drzwi. Ze zdziwieniem zauważyłem, że na korytarzach panuje już przerwa. Tak długo zajęło mi dotarcie do niej? Spojrzałem na plan lekcji, który mówił mi, że powinienem udać się na drugie piętro do sali biologicznej. Doszedłem do końca korytarza i kiedy wspinałem się schodami na górę zadzwonił dzwonek, oznajmiając koniec przerwy, a początek lekcji. Zacząłem pospiesznie przedzierać się między uczniami, którzy tak jak ja podążali do swoich klas.
Z trudem zdążyłem. Wszedłem do klasy jako ostatni i ze zdziwieniem zauważyłem, że wszystkie ławki są zajęte. A jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, że Lexi siedziała z Jenną, a nie ze mną, jak to było dotychczas. Spojrzałem na nią ze zdezorientowaniem unosząc pytająco brew do góry, a ona tylko popatrzyła się na mnie i wzruszyła bezradnie ramionami.
- O Severyn. Jednak raczyłeś się zjawić? Dobrze się spało? – pani Greengow popatrzyła na mnie ze zgrozą w oczach.
- To nie tak. Autobus mi uciekł – wytłumaczyłem, jednocześnie poprawiając zsuwające się okulary z mojego nosa.
- Ach tak? Ile razy już to słyszałam... No nic, uzupełnisz braki z pierwszej lekcji na następną, a teraz siadaj. Tam masz miejsce – wskazała na środkowy rząd i zaczęła uzupełniać dziennik.
Spojrzałem na wskazane miejsce, ale kompletnie nie wiedziałem kim jest osoba, która tam siedziała, a znałem przecież całą klasę. No przynajmniej z widzenia. Jakoś nie za bardzo uśmiechało mi się spoufalać z niektórymi bezmózgimi osobami.
Widziałem tylko jego plecy i tył głowy, bo jakoś nie raczył się odwrócić. Siedział z wyciągniętymi nogami pod ławką, jakby ze znudzeniem. Miał ciemno brązowe włosy. A może czarne? W każdym razie pierwszy raz widziałem tak głęboki odcień. Jego lekko kręcona grzywka była zaczesana do góry, można by rzec, że w artystycznym nieładzie. Aż się prosiło o zagłębienie palców w jego włosach. Przeczesać, mierzwić… Stop!
Miałem właśnie usiąść, ale stanąłem obok ławki jak wryty. Spojrzał na mnie. Przeszył mnie tymi czarnymi oczami, lekko wykrzywiając usta. Moje serce zamarło na chwilę, a ja przyglądałem mu się nadal. Nie uśmiechał się przyjaźnie. Był to uśmiech, który oznaczał kłopoty. I te oczy… Czarne oczy wbite we mnie, ściągające każdy mój ruch jak magnes. Dyskretnie przełknąłem ślinę i usiadłem na krześle obok niego. I nagle mnie olśniło... Przecież to ten sam chłopak który…
Spiąłem wszystkie mięśnie i wypuściłem powietrze przez zęby. Spojrzałem na Lexi, a ta posłała mi współczujący i przepraszający wzrok. Teraz już miałem pewność. To koleś, który wpadł na mnie w piątek i stłukł moje okulary! Rozumiem, że to mógł być wypadek, ale może by tak wypadło przeprosić, cokolwiek. Ale nie! Najlepiej prychnąć pod nosem i udawać, że nic się nie stało, po czym zwyczajnie zwiać. Czułem, jak na nowo się nakręcam. Co on robi do cholery w naszej klasie? Co więcej, czemu go od razu  nie rozpoznałem? Stałem jak głupi i się na niego gapiłem, co zresztą teraz on robi dokładnie to samo. Chwila, że co?!
- No co?! – powiedziałem półgłosem z bijącą ode mnie irytacją. A to wszystko przez te wcześniejsze myśli.
- Jak zawsze w humorku, co? – zaśmiał się cicho.
Kpi sobie ze mnie?
- A żebyś wiedział.
I w ten sposób zakończyłem naszą jakże długą wymianę zdań. Z trudem skupiłem się na lekcji mając świadomość, że jestem obserwowany. Moje myśli powędrowały o dwa dni wstecz, kiedy to Gabriel mnie pocałował. Mimowolnie uśmiechnąłem się, nadal nie dowierzając w to, co się wtedy stało. Do tej pory czułem jego usta na moich. To było jak sen, takie nierzeczywiste… Ale poranne dobijanie się Lexi przez telefon uświadomiło mnie, że jednak tak nie jest. Widziała całe zajście, ponieważ wyszła nas poszukać myśląc, że doszło do jakichś rękoczynów. Nie takich rękoczynów oczywiście.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Pani Greengow, która zaczęła dyktować notatkę streszczającą lekcję. Sięgnąłem po długopis lecz w jakiś niewytłumaczalny sposób wypadł mi z ręki i wylądował na ziemi. Pod jego krzesłem. Zirytowany do granic możliwości schyliłem się po przedmiot. Już się podnosiłem, kiedy poczułem pustkę na moim nosie.
- Oddawaj – wyciągnąłem dłoń, aby zabrać mu moje okulary. Ten jednak zręcznie omijał moje próby przechwycenia i oddalił je poza mój zasięg. Musiałem się trochę wychylić i… udało się. Odebrałem zdobycz uświadamiając sobie, że praktycznie na nim leżę. Czym prędzej wróciłem do poprzedniej pozycji i założyłem okulary. Czułem się zażenowany. Ale czemu? Zerknąłem na niego ukradkiem. Rozsiadł się niedbale na krześle przyglądając mi się.
- Teraz już mam pewność – powiedział z tym leniwym uśmiechem na twarzy.
- Jaką pewność? – odparłem od niechcenia.
Zaśmiał się pod nosem, jakby tylko on rozumiał puentę żartu.
- Ciekawe miejsce na malinkę – patrzył mi prosto w oczy, a ja po chwili zrozumiałem co powiedział. Kompletnie spaliłem buraka, a on wstał równocześnie z dzwonkiem, czerpiąc satysfakcję z mojej reakcji.
Siedziałem jeszcze przez chwilę kompletnie oszołomiony, a w mojej głowie rozgrywała się scenka z klubu kiedy… To…
To on.


__________
 
Przepraszam, że taki krótki, ale po prostu ten rozdział sprawił mi do tej pory największe trudności. Kilka razy kasowałam jakąś część tekstu i pisałam od nowa, egh... Mam nadzieje, że nie jest aż tak zły, jak ja go widzę. :)

13 komentarzy:

  1. W końcu jest !!! \(^_^)/ Tyle czekać i tak mało dostać :( Ale co z tego jak tekst jest dobry, nie wiem co Ci tutaj nie pasuje :D
    i TAK ! W końcu się pocałowali ! *cieszy się jak głupia* :DDD
    I ten chłopak :P Coś mi się wydaje że dużo namiesza w życiu Seva :D Ale już go lubię *.*
    Życzę weny i oby rozdzialiki byly dłuższe <3

    ~Marlena

    OdpowiedzUsuń
  2. No... krótki ale dobrze że w ogóle się pojawił :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było z nim ciężko, ale jakoś wyszło :)
      Dziękuję za komentarz

      Usuń
  3. Jest świetnie :) Pisz dalej, czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest w końcu mój kochany, oczekiwany i cudny rozdział !! :') czekam na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz niesamowicie !!!
    Kiedy wstawisz rozdział 9 ;-;!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdopodobniej tak jak było to do tej pory, czyli w środę.

      Usuń
  6. Łoooooo, ale się podziało! Już nie mogę się doczekać na ciąg dalszy, ciekawość mnie zjada QoQ Pisz szybko! W międzyczasie zapraszam do mnie, też yaoi: http://poziomm2.blogspot.com
    P.S. Jestem otwarty na ewentualną wymianę linków^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wolnej chwili oczywiście przeczytam, bo w tej chwili przepisuję skończony już rozdział :D
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  7. Wiedziałam, że to on B] Wiedziałam~ I teraz kto tu będzie tym Romeo? :O Czy Gabriel, czy ten drugi? :O W sumie z tym drugim chyba byłaby ostrzejsza akcja xD
    Cacy

    OdpowiedzUsuń