Stał pod
ścianą patrząc na mnie z niedowierzaniem, zmieszaniem i wypisanym w oczach...
bólem? Byłem jak sparaliżowany patrząc się na niego, nie wiedząc co mam zrobić.
W mojej głowie był kompletny chaos. Pierwsze co przyszło mi do głowy to ujrzeć
sprawcę tego całego… teatrzyku. Odwróciłem się, ale nikogo nie zobaczyłem.
Rozejrzałem się we wszystkich kierunkach, ale skąd miałem wiedzieć kto to,
skoro nawet nie wiedziałem jak wygląda? Kurwa. Kurwa! Kurwa! Kurwa! Jaki ja
jestem głupi! Myślałem, że to Gabriel, a tymczasem pomyliłem go z jakimś
zboczonym napaleńcem. Ruszyłem w stronę łazienek wkurzony na siebie, że dałem
się tak podejść.
W
pomieszczeniu zastałem całującą się dwójkę ludzi, którzy najwyraźniej nie
zwracali na nikogo uwagi będąc w swoim świecie.
- Wypierdalać mi stąd i to już! – krzyknąłem
nadal cały nabuzowany. Ci najwyraźniej pomyśleli, że jestem jakiś walnięty, bo
tylko popatrzyli na mnie z niesmakiem i posłusznie zniknęli za drzwiami.
Zerwałem z twarzy maskę rzucając ją w kąt. Podszedłem do umywalek, by spojrzeć
w lustro. To co tam zobaczyłem wkurzyło mnie jeszcze bardziej. Zarumienione
poliki, lekko zamglone oczy... Spojrzałem ze zdziwieniem w dół na problem w
moich spodniach. Przemyłem twarz lodowatą wodą, aby się trochę doprowadzić do
porządku. Teraz już wiem dlaczego tamci tak szybko i bez żadnych sprzeciwów
wyszli z łazienki. Zakręciłem kran i oparłem się czołem o zimne kafelki.
Błagam, niech ten dzień się już skończy...
I w tym momencie, kiedy chciałem
zostać sam, ktoś wszedł do łazienki. Oderwałem się od ściany zerkając kto to
może być, by po chwili znów przylgnąć do zimnych kafelków.
- Błagam, zostaw mnie. Tak w ogóle
to męska łazienka.
- Tu jesteś! Wszędzie cię szukam.
Myślałam, że już poszedłeś do domu, ale Gabriel powiedział, że... Co się stało?
– zmieniła głos widząc moją minę. – Yyy?! Co mnie ominęło? – zapytała
zaciekawiona lecz trochę zawstydzona spoglądając na moje wypukłe miejsce w
spodniach. Westchnąłem bezradnie. No to się wkopałem... Teraz już nic przed nią
nie ukryje. Będzie mnie męczyła do usranej śmierci, by poznać wszystkie
szczegóły.
- Może się przejdziemy? Odprowadzę
cię.
Musiałem wyjść na świeże powietrze.
- No ok, tylko zrób coś z… TYM – dodała,
aby mnie trochę rozweselić widząc, że sprawa jest poważna. Założyłem koszulę
całkowicie ukrywając swój wzwód. Jeszcze nie wiedziałem co mam jej powiedzieć i
jak zacząć rozmowę, bo nie docierały do mnie dzisiejsze zdarzenia.
Noc pełna wrażeń...
~
Szliśmy już dobre piętnaście minut w
całkowitej ciszy, a ja na szczęście zdążyłem już ochłonąć. Dom Lexi znajdował
się jakieś dwie ulice wcześniej niż mój, a że było jeszcze wcześnie szliśmy
wolnym krokiem.
Zupełnie nie wiedziałem od czego mam
zacząć. Chyba czekała, aż sam to z siebie wykrztuszę i w końcu powiem co się stało.
Odchrząknąłem i zacząłem niepewnie:
- No więc...
- Już myślałam, że zapomniałeś
języka w gębie. No mów, mów. Albo nie. Po prostu odpowiedz mi na pytanie. To
przez Gabriela jesteś w TAKIM stanie? Bo miałeś taką minę, jak o nim
wspomniałam... – spojrzała na mnie, a ja zajrzałem w jej brązowe oczy, mając
nadzieję w swoich, że zrozumie sytuację, a ja nie będę musiał tego mówić na
głos. Patrzyła na mnie mrużąc oczy i zamyśliła się przez chwilę, analizując
moje wymowne spojrzenie. Gdy jej brwi poszybowały w górę, a oczy zrobiły się
okrągłe jak spodki, uciekłem przed jej przeszywającym spojrzeniem, wbijając wzrok
w chodnik. – O ja pierdzielę! On ci się podoba! Od kiedy? I czemu nic nie
powiedziałeś?!
- To ma być pytanie? Czy pytania? –
uniosłem pytająco brew. – Może po kolei... – odetchnąłem głośno, zbierając
myśli. – Kiedy? W sumie nie wiem... To przyszło z czasem, ale chyba
nieświadomie podobał mi się od samego początku – włożyłem ręce do przednich
kieszeni spodni.
- No nie gadaj! Znacie się przecież
już dwa lata, a ja dopiero teraz się o tym dowiaduję? – zapytała z pretensją w
głosie. – Ygh, Sev! Jestem zła i mam focha! Na ciebie, że nic nie powiedziałeś,
a najbardziej na siebie, że jako twoja przyjaciółka nic nie zauważyłam.
- Wiesz jak jest... Nie jestem w
takich sprawach zbyt wylewny.
- No wiem, ale mimo wszystko
powinieneś mi powiedzieć. A zwłaszcza mi.
- Teraz ci mówię.
- I tak jestem zła.
- Okej.
- Okej?
- Tak. Skoro jesteś na mnie zła to
nic ci nie powiem.
- No i dobra, nie mów! – postawiła
na swoim.
Przeczekałem jeszcze chwilę wiedząc,
że zaraz będzie mnie wręcz błagała, abym jej powiedział. Jest zbyt ciekawska. –
No dobra, mów! – walnęła mnie w ramię, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko. – Więc?
O co dzisiaj chodziło?
-
No bo... – nadal nie wiedziałem jak zacząć. Westchnąłem głośno, odchylając
głowę do tyłu. Nad moją głową rozciągało się niemalże czarne, rozgwieżdżone
niebo. W mojej głowie pojawił się obraz czarnych oczu. Tak czarnych, jak
dzisiejsze niebo. Z tymi rozbawionymi iskierkami, które rozświetlały mroczne
zwierciadła, jak dzisiejsze gwiazdy wszechświat. Tylko za cholerę nie mogłem
sobie przypomnieć gdzie je widziałem...
- Odpłynąłeś – przed nosem pojawiła
mi się machająca ręka dziewczyny.
- Sorry – pomasowałem dłonią kark. –
Chodzi o to, że pomyliłem Gabriela z kimś innym.
- Nie rozumiem. W jakim sensie go
pomyliłeś?
- Chciałem go poszukać, jak byłem
wtedy na parkiecie. A wtedy ktoś przyciągnął mnie do siebie od tyłu. Byłem
lekko wstawiony, więc myślałem, że to on, no i... No i trochę dałem się
ponieść...
- Tak bardzo, że aż ci stanął?
Oblałem się rumieńcem na jej tak
oczywiste stwierdzenie, wracając myślami do tamtej chwili.
- Ty się rumienisz?! – spojrzała na
mnie z niedowierzaniem. – Kim jest ten koleś, że wywołuje u ciebie takie
emocje? – wygięła usta w figlarnym uśmiechu. – Chcę go poznać!
- Ta. Uwierz mi, ja też. I to
bynajmniej nie z tych samych powodów co ty.
- A tak właściwie to po co szukałeś
Gabriela?
- Chciałem wyjaśnić z nim sytuację z
zaplecza.
- Co? – zapytała z niezrozumieniem,
a ja miałem ochotę walnąć się w czoło. Wydałem się, nie myśląc nawet o tym co
mówię. – Jaką sytuację? Co wy tam robiliście jak my poszliśmy ze Scottem?
- Och, to już jesteście na
"my"? – dodałem z ironicznym półuśmiechem, odbiegając od tematu. – Właściwie
co między wami jest?
- Pff... Łapiesz mnie za słówka. Nic
nie ma, a co ma być? To tylko kolejny idiota, któremu jadaczka się dosłownie
nie zamyka. Wkurza mnie i do tego jest strasznie irytujący. – broniła się. – Do
tego jest bezczelny, chamski i...
- I przystojny.
- Dokładnie! – przytaknęła. – Zaraz,
co?! Nie, nie! – pokręciła głową, a że byłem blisko dostałem od niej
włosami w twarz.
- Tak? To czemu się rumienisz? – byłem
rozbawiony jej zachowaniem i nie przestawałem się uśmiechać.
-
Nie rumienię się! – złapała się chłodnymi dłońmi za poliki.
Wiedziałem, że jednak coś jest na
rzeczy. W tym momencie okłamywała samą siebie. Gdy kłamała, zaczynała paplać z
prędkością karabinu maszynowego.
- Podoba ci się – stwierdziłem.
- Teraz to dowaliłeś – wywróciła
oczami. – Nie ma takiej opcji.
- Mhm...
Cieszyłem się, że odbiegliśmy od
mojego tematu, ale szybko dodałem, aby czasami nie przypomniała sobie o
wcześniejszej rozmowie.
- Dobrze wiesz, że prawda jest inna.
Wpadasz jutro po mnie?
- Hę? Jutro? No okej, oglądamy jakiś
film?
- Czyżby Pani zapomniała o
jutrzejszym dniu? – udałem oburzenie, ale w moich oczach widniało rozbawienie.
– Niesłychane!
Lexi zmarszczyła brwi. Nagle pacnęła
się w czoło, rozumiejąc o co mi chodzi.
-
Impreza! Jak mogłam zapomnieć! Będę u ciebie o osiemnastej. A teraz chodź – wzięła
mnie pod ramię i weszliśmy przez furtkę, ponieważ znaleźliśmy się właśnie pod
jej domem. Był to jednopiętrowy biały domek z drewnianymi oknami, na których
stały kwiaty Pani Morgan. Mama Lexi była ogrodniczką, dlatego przed jej domem
rozciągał się piękny i zadbany ogród, skąpany teraz w blasku księżyca.
Weszliśmy schodkami na werandę i
usiedliśmy na huśtawce. Z tym miejscem mam same dobre wspomnienia. Często tu
przesiadywaliśmy i gadaliśmy o niczym, zajadając się wypiekami jej mamy. Ojciec
Lexi był bardzo zapracowanym człowiekiem, toteż w domu bywał tylko w weekendy.
U góry paliło się światło mówiące o tym, że Pani domu jeszcze nie spała.
- A teraz mów dlaczego jesteś taki
przybity, bo widzę, że coś jest nie tak i czegoś mi nie powiedziałeś – odwróciła
się w moją stronę, kładąc swoje długie nogi na moich kolanach, jak za dawnych
lat...
- Kiedyś ci poucinam te nogi,
zobaczysz! – westchnąłem, zbierając się do mojej urzekającej historii.
- Mów co się stało, kiedy j a
i S c o t t wyszliśmy – specjalnie podkreśliła te dwa
wyrazy, żebym nie mógł się znów przyczepić.
- Jeśli dasz mi zacząć – prychnąłem.
Opowiedziałem
jej wszystko od momentu ich wyjścia, po akcje na scenie, kończąc na zmieszanym
Gabrielu. Gdy skończyłem, nic nie powiedziała, pogrążona we własnych myślach.
Po paru minutach odparła w końcu:
- Podsumowując... Jeśli dobrze to
wszystko odebrałeś... To on totalnie na ciebie leci! Cholera, że też nie
widziałam tej akcji na scenie!
- I to cię najbardziej z tego
wszystkiego przejęło? – uniosłem brew do góry kompletnie nie rozumiejąc jej
toku myślenia.
W tym momencie drzwi się otworzyły,
a w nich pojawiła się mama Lexi.
- O, juz jesteście? – powitała nas
uśmiechnięta kobieta około czterdziestki. Jasne włosy miała upięte w kok, co
dodawało jej uroku.
- Dobry wieczór – skinąłem jej,
uśmiechając się ciepło. – Właśnie się zbierałem. A ty zabieraj te długie giry – strąciłem je na werandę i dałem
buziaka w policzek. – Do jutra małpo. Dobranoc Pani.
- Dobranoc Sev, wpadnij do nas
kiedyś na obiad! – krzyknęła za mną Pani Morgan.
- Dobrze, dziękuję!
- Czekaj, Sev! – Lexi podbiegła
zatrzymując mnie, gdy byłem już przy furtce. – Gdy będziesz w domu lepiej
dobrze obejrzyj się w lustrze – na jej twarz wpełzł iście szatański uśmiech.
Jeszcze brakowało, aby zatarła dłonie i wyglądałaby jak postać z kreskówki.
-
Jasne – zmierzwiłem jej włosy, myśląc, że po prostu chce mi się odgryźć za
tamtą małpę. – Narazie.
- Pa!
Ruszyłem w stronę domu, który
znajdował się dwie ulice dalej, pogrążony we własnych myślach. Jak na złość
przypomniał mi się ten koleś, który mnie obmacywał. Jak mogłem go pomylić z
Gabrielem? Gdy zagłębiłem swoje palce w jego włosach... Od razu powinienem
stwierdzić, że coś tu nie gra. Były lekko kręcone. A nie jak Gabriela - proste.
Byłem chyba zbyt zamroczony.
Na samo wspomnienie tamtych uczuć, w
moim brzuchu robiło się dziwnie lekko, a moją skórę pokrywały przyjemne ciarki.
Tylko dlaczego do cholery jasnej tak na niego reagowałem? Głupie ciało. To na
pewno przez to, że myślałem, że to Gabriel. Tak. Nie ma innego wytłumaczenia.
Dziesięć minut później byłem w domu.
W tym momencie marzyłem tylko o cieplutkim łóżku, więc poszedłem na górę nie
sprawdzając nawet czy mama już śpi. Wziąłem szybki prysznic i chciałem już
ruszać do pokoju, gdy moją uwagę przykuło odbicie w lustrze.
- Zabije gnoja – wycedziłem przez
zęby. Potarłem szyję dotykając czerwonej malinki widniejącej na mojej bladej
skórze. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. – Chyba postradałem zmysły – westchnąłem
i przetarłem oczy. Zgasiłem światło, po czym opadłem na łóżko natychmiast
zasypiając.
Wychodzi ci to ^^ Jestem ciekawa kim jest nieznajomy... czarne oczy, trochę dłuższe kręcone włosy i to pewnie ten, który na niego wpadł w pierwszym rozdziale xD
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kontynuację (mam nadzieję, że następny rozdział będzie dłuższy) :D
Pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)
UsuńCzatuję od rana i w końcu jest! *___* Jak zwykle perfekto i zawsze mam niedosyt ;333 Myślałam że bdzie coś więcej o "nieznajomym napaleńcu" xDD A te relacje pomiędzy Lexi a Sevem mnie rozwalają ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzialik \(^_^)/
PS. Nowy wygląd bloga bardzo mi się podoba :D
~ Marlena
Dziękuję za komentarz :)
UsuńCiągle wchodze na twojego bloga z nadzieją, że będzie nowy rozdział i na szczęście gdy weszłam to od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy !!!! :D uwielbiam tego bloga i czekam na kolejne rozdziały, które mam nadzieję pojawią się niebawem <3
OdpowiedzUsuńZ racji tego, że była środa, jak zwykle pojawił się nowy rozdział :) Dziękuję za komentarz.
UsuńUwielbiam Lexi <3 :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! ♥
~Cacy
Dziękuję :D
Usuń