środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 6



Obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca i świergot ptaków na zewnątrz. Zapowiadał się ciepły, wiosenny dzień. Jednak czułem, że gdy tylko spróbuję otworzyć powieki, moja głowa eksploduje. Czułem suchość w jamie ustnej po wczorajszym wieczorze. Mój mózg dowoływał się tylko jednego. Wody…
W momencie kiedy próbowałem otworzyć oczy moja mama weszła do pokoju, okrutnie zdzierając ze mnie kołdrę.
- Wstawaj Severyn! Jest już po dwunastej do cholery jasnej! Ile można spać?!
- Mmh…  – mruknąłem niewyraźnie, przewracając się na brzuch.
- Pobalowało się wczoraj, co? – mama trzymając kołdrę w ręku potupała nogą o podłogę.
- Mamuuuś… Nie tak głośnoo… – wymamrotałem stłumionym głosem, przyciskając poduszkę do głowy, aby tylko nie słyszeć tego jazgotu.
- Co się dziecko stało z twoimi okularami?! - pisnęła spoglądając na komodę obok mojego łóżka, na której leżał poturbowany przedmiot.
- Nie ważne – mruknąłem niezadowolony. – Jutro pójdę do salonu optycznego i kupię nowe.
- No dobrze, ale wstawaj już! Zaraz zrobię coś do jedzenia – rzuciła we mnie kołdrą i udała się do wyjścia. – I odśwież się trochę. Widzę cię za pięć minut na dole. Chciałabym ci o czymś powiedzieć.
Podniosłem się, by na nią spojrzeć, ale właśnie zniknęła za drzwiami. To musiało być coś poważniejszego skoro  mówiła takim tonem...
Moja mama była naprawdę spoko babką i nie zamieniłbym się z nikim na żadną inną. Między innymi dlatego, że dawała mi dużo swobody. Szanowała moje decyzje, mówiąc, że to przecież moje życie i ona za mnie niego nie przeżyje. Odpowiadało mi to. Szanowałem ją i starałem się nie sprawiać jej problemów, chociaż od czasu do czasu zdarzało mi się z nią posprzeczać o jakieś błahostki.
Zwlokłem się z łóżka całkowicie bez życia, po czym skierowałem moją osobę do łazienki. Szybki, orzeźwiający prysznic powinien postawić mnie na nogi. Wszedłem do kabiny pod ciepłą wodę, stopniowo zmieniając ją na coraz zimniejszą. Pod wpływem lodowatej wody wszystko co się działo wczoraj, wróciło z prędkością światła. Stałem bez ruchu, a w mojej głowie pojawiały się kolejne sceny. Zacząłem się trząść, co zmusiło mnie abym wrócił do rzeczywistości. Natychmiast zakręciłem zimną wodę, odkręcając ciepłą.
Myśl. Tylko co mam o tym wszystkim myśleć? Teraz na trzeźwo wszystko stało się zupełnie inne, niewyraźne i niepewne. Może coś źle odebrałem? Może wymyśliłem sobie ten wyraz twarzy Gabriela? Czy on wie, że jestem gejem? I jeśli tak, to skąd? I czy on też nim jest? A jeśli nawet, to co? Co z tym zrobisz Sev?
Westchnąłem i oparłem się o chłodne kafelki, by ból głowy trochę zmalał. Niestety nic to nie dało, a pytania zostały w głowie, powtarzając się raz za razem.

~


Chwilę później stałem już w pełni ogarnięty w kuchni, a do moich nozdrzy doleciał zapach jajecznicy. Wciągnąłem powietrze nosem i poczułem jak mój brzuch domaga się jedzenia. Usiadłem na krześle i natychmiast nalałem sobie wody, która stała na stole, a obok niej szklanka.
- Dzięki – powiedziałem do mamy, gdy wlałem całą zawartość do gardła. Jak zawsze rano po jakiejś imprezie, czekała na mnie butelka z wodą, za co byłem jej niezmiernie wdzięczny. Sama kiedyś była młoda i zdarzało jej się imprezować, więc nie robiła mi jakichś kilkugodzinnych kazań na temat tego jak się powinienem zachowywać. Dawała mi wolną rękę i wiedziała, że byłem odpowiedzialny. – To o czym chciałaś porozmawiać? – zapytałem, a przede mną pojawił się talerz pysznie wyglądającej jajecznicy. Od razu zabrałem się do jedzenia, uprzednio smarując chleb masłem.
- Może od razu przejdę do sedna – usiadła na przeciwko mnie, wyciągając ręce na stole. – Wiesz, że mamy teraz nieciekawą sytuację finansową. Dlatego zdecydowałam się na pewien projekt... Który wymaga przenosin.
- Szo? – zapytałem z pełną buzią. – Jakich przenosin?
- Wyjeżdżam na pół roku. Tak, dobrze słyszysz. Z racji tego, że jest środek semestru ty zostajesz, pod warunkiem jeśli nie będziesz tu urządzał żadnych imprez i nie zdemolujesz domu. I żadnych chłopaków – zastrzegła.
- Mamo.
- Żartuje – uśmiechnęła się. – Ufam ci i wiem ile dla ciebie znaczy zespół i przyjaciele, dlatego nie chce, abyś czuł się zmuszony do podjęcia takiej decyzji.
Siedziałem przez chwilę w całkowitej ciszy, a mama czekała na moją reakcje. Wiedziałem, że ostatnio jest krucho z pieniędzmi, ale nie myślałem, że aż tak...
Gdy miałem zaledwie dwa lata, tata nas opuścił. Był policjantem. Do tej pory się zastanawiam, jak świat może być taki okrutny, żeby uśmiercić dobrego, niewinnego człowieka. Ojciec był najwspanialszą osobą jaką znałem. A przynajmniej wnioskowałem to z opowieści mamy. Był wzorem dla innych, miał dom, rodzinę, a tak okrutnie odszedł z tego świata... Można śmiało powiedzieć, że był bohaterem. Z biegiem czasu nie rozmawialiśmy już o tym, aby nie roztrząsać ran. Mama nigdy się z tym faktem nie pogodziła, dlatego od czasu jego śmierci z nikim się nie umawiała. Zawsze gdy próbowałem o nim wspomnieć, ucinała temat. Wiedziałem o nim tylko tyle, że był policjantem, który zginął przez postrzał, kiedy ratował niewinną kobietę z rąk jakiegoś psychopaty.
Więc żyliśmy bardzo oszczędnie, ale zawsze udawało nam się jakoś wiązać koniec z końcem. Przynajmniej do tej pory.
- No chyba, że chcesz jechać ze mną... – powiedziała mama, wyrywając mnie z ponurych myśli.
- Mamo... Nie obraź się, ale wolałbym zostać tutaj. Nie widzi mi się zmiana szkoły i poznawanie nowych ludzi – odsunąłem talerz, bo zwyczajnie straciłem ochotę na jedzenie. – Czyli to znaczy, że będę mieszkał sam?
- Tak. Co tydzień będę ci przelewała pieniądze na konto, o to się nie martw.
- Więc kiedy wyjeżdżasz?
- W poniedziałek.
- Ten poniedziałek?! Czemu nie powiedziałaś mi o czymś takim wcześniej?!
- Nie byłam zdecydowana, ale w końcu musiałam podjąć decyzję. I w związku z tym, jest jeszcze jedna sprawa. Nasi sąsiedzi - Państwo Grey wyprowadzają się do domu starców i sprzedają dom. Moja koleżanka ze szkolnych lat właśnie szukała jakiegoś niewielkiego domku w spokojnej dzielnicy, więc dałam jej znać i ma się wprowadzić we wtorek. Z tego co wiem mieszkała kiedyś w jakimś dużym mieście i ma teraz jakieś problemy rodzinne... Zaprosiłam ich w poniedziałek na obiad.
- Ich? – moja brew poszybowała w górę.
- Margaret ma córkę rok starszą od ciebie. Mam nadzieje, że pokażesz jej miasto.
- Czemu nie – odpowiedziałem obojętnym tonem. – A gdzie ty właściwie wyjeżdżasz?
- Do Francji.
Myślałem, że się przesłyszałem. Oparłem łokcie na stole, przeczesując włosy.
Więc zostanę tu sam? Ha?
- Chyba nie masz nic przeciwko, aby Margaret wpadała tu od czasu do czasu, by zobaczyć co u ciebie?
- Nie, nie mam. Tylko... Chyba jeszcze to wszystko do mnie nie dociera.


~


Punktualnie o osiemnastej usłyszałem dzwonek do drzwi. Zbiegłem na dół, jeszcze przystając na chwilę przed lustrem, by przyjrzeć się sobie. Czarne spodnie, biała podkoszulka i czarna skórzana kurtka. Zaczesana grzywka na bok, aby odsłoniła oczy. Mam tylko nadzieję, że nikt ze szkoły mnie nie skojarzy.
- Mamo, wychodzę!
- Tylko nie wróć zbyt późno, dobrze? – usłyszałem jej głos, dobiegający z kuchni.
Uśmiechnąłem się. Ta sama śpiewka każdego razu, kiedy wychodzę. Właśnie zdałem sobie sprawę, że już niedługo tego nie usłyszę, a mój dobry humor, trochę przygasł. Udałem się szybko do kuchni i pocałowałem ją w policzek.
- Dobrze – zauważyłem jeszcze jej zdziwiony wyraz twarzy i tyle mnie widziała. Usłyszałem tylko za sobą:
- Baw się dobrze!
Otworzyłem drzwi i zastałem za nimi zniecierpliwioną Lexi.
- No w końcu! Gdybyś nie wyglądał teraz tak, jak wyglądasz, to bym cię opierdzieliła za to, że każesz mi tyle na siebie czekać – wzięła mnie pod rękę i ruszyliśmy chodnikiem. – Przystojniacha z ciebie.
- Uważaj, bo się zarumienię. Ty też nieźle wyglądasz.
- Ja ci mówię, że jesteś przystojny, a w zamian dostaję "nieźle wyglądasz"? – walnęła mnie w żebro.
- Pięknie wyglądasz, moja droga Aleksandro – powiedziałem to poważnie, ale moje oczy zdradzały rozbawienie.
- Przestań – znów walnęła mnie w bok. – Wiesz, że nie lubię jak się tak do mnie mówi.
- To ty przestań. Jak tak dalej pójdzie, to nim dotrę do domu Jenny zostanę zadźgany na śmierć przez łokieć mojej jedynej przyjaciółki.
- Buahahah – wybuchła udawanym, złowrogim śmiechem. – Powinieneś się mnie bać! Mnie i mojego łokcia! – zrobiła minę seryjnego mordercy, a ja wybuchłem śmiechem.
- Nie powinnaś tak robić. Wyglądasz wtedy jak jakaś nienormalna.
- No co ty... – skrzywiła się, a ja ponownie wybuchłem śmiechem. Jak zwykle, nigdy się z nią nie nudziłem i miałem zagwarantowany kabaret w pierwszym rzędzie! Przy niej na chwilę mogłem zapomnieć o otaczających mnie problemach.


~


Po drodze spotkaliśmy Bastiana, Jackoba i Ashtona. To chyba pierwszy raz, kiedy cieszyłem się z tego, że Gabriela tu nie ma. Ale miał być na imprezie. Niezręczna sytuacjo, witaj! Weszliśmy właśnie do domu, a Jenna od razu przybiegła by powitać nowo przybyłych.
- Witam gości honorowych! Jak zawsze - modnie spóźnieni – uśmiechnęła się ciepło.
- Cześć Jenn! – Lexi dała jej całusa w policzek na powitanie. Musiała się nieco schylić, bo Jenna była strasznie niską i drobną osóbką. Jej długie brązowe włosy były związane w koński ogon, który podskakiwał we wszystkie strony.
- Ludziska! Mamy trochę prowiantu! – krzyknął Bastek pokazując pełne reklamówki piwa, na co znaczna część osób od razu się ożywiła, zabierając od niego zawartość. – Jak jakieś bydło. Ale nie martwcie się, mam dla nas coś lepszego – uśmiechnął się i wyjął spod kurtki butelkę whisky.
- Trzeba było im nic nie mówić o piwie – powiedział Jackob. – Wejdźmy w końcu do środka i nie stójmy tu jak słupy. Jenn, łap – rzucił jej jakieś pudełeczko.
- Wow! Dzięki Jack! Cieszę się, że pamiętałeś! – wyszczerzyła się od ucha do ucha i potruchtała na górę.
- Co to była za płyta? – spytał zaciekawiony Bastian. – I od kiedy wy macie takie dobre kontakty, hmm?
- Zgrałem jej pewien horror, bo nie mogła go znaleźć na...
Tylko tyle usłyszałem z tej rozmowy, bo właśnie mój wzrok przykuła pewna osoba o intensywnie orzechowych włosach. Stał pod ścianą i gadał z jakąś dziewczyną śmiejąc się w najlepsze, a ta ewidentnie z nim flirtowała. Coś mnie w środku zakuło. Byłem zazdrosny? O zwykłą rozmowę? Jakby wyczuwając, że ktoś go obserwuje rozejrzał się po pomieszczeniu, od razu krzyżując swoje spojrzenie z moim. I co teraz? Uśmiecha się... Uśmiecha się?! Co teraz?! Mam tam do niego iść? I co wtedy powiem? "Hej Gabriel, nie wiem czy wiesz, ale jestem gejem, a do tego zakochanym gejem. I to w nikim innym tylko w tobie. I chciałem wiedzieć, czy ty chciałeś mnie wczoraj pocałować? A, i jeszcze jedno. Podnieciłem się bo obmacywał mnie jakiś koleś, a ja myślałem, że to ty." No proszę was, nie ma mowy! Odwróciłem wzrok, próbując się wydostać z tego pomieszczenia. Postanowiłem pozwiedzać trochę dom. A raczej willę, bo do zwykłego domu to się nie zaliczało. Wszędzie panował przepych i bogactwo, jak na bogatą dzielnicę przystało.
Po przejściu paru korytarzy i pomieszczeń, trafiłem do kuchni. Była tu spora gromadka ludzi, która piła piwo, drinki, wódkę i... Wino? No tak, jak u bogatych to na bogato. Wziąłem kubeczek i wlałem do niego pierwszy lepszy trunek. Tfu... Czy ja właśnie wypiłem pół kubka wódki? Wziąłem piwo i szybko nim popiłem. No nie ma co Sev, niezła kombinacja.
Zauważyłem, że w moim kierunku zmierzały dwie blondynki typu plastik, więc czym prędzej chciałem się stąd ulotnić.
- Heej, przystojniaku! Nie uciekaj! – krzyknęła jedna. Ja jednak zamierzałem udawać, że tego nie słyszałem. Na nic się to zdało, bo zaraz zostałem zatrzymany przez nie całkiem trzeźwe dziewczyny.
- Pomóc wam w czymś dziewczyny? – uśmiechnąłem się.
- Ej Lola, czekaj ja go skądś kojarzę!
Wstrzymałem oddech, a moje serce nieznacznie przyspieszyło. Czyżby mnie...
- Ty jesteś z tego zespołu, mam rację? Tak! Na pewno! Takiego ciasteczka bym nie zapomniała – podeszła do mnie i narysowała kółeczko na mojej klatce piersiowej, uwodzicielsko się uśmiechając. – Jak masz na imię? – zatrzepotała zalotnie rzęsami.
- Eee… – wydukałem, kompletnie zbity z tropu.
- „E”? Miło mi cię poznać, E – zachichotała.
- Ethan – powiedziałem pierwsze co mi przyszło do głowy. Lepiej zakoduje sobie to w głowie na wszelki wypadek. Bo niby co miałem jej powiedzieć?
Zaczynały mnie już drażnić tym przymilaniem, więc poczyniłem pierwsze kroki w stronę wyjścia z kuchni.
- Sorry dziewczynki, natura wzywa – wysłałem im uśmiech zwiastujący, że jeszcze tu wrócę. Ta, jasne.
Wróciłem do salonu dołączając do chłopaków, którzy rozsiedli się na kanapie. Lepiej żeby nikt mnie z Lexi nie widział zbyt często zważając na to, że trzymamy się razem w szkole. Z resztą ona wirowała gdzieś ze Scottem tańcząc tak, jak połowa osób, która dała się porwać w ten wir szaleństwa. Grała tu głośna muzyka i chyba szczęście mi sprzyjało, bo Gabriela nigdzie nie widziałem.
- O Sev! Gdzieś ty się zgubił? – usłyszałem Ashtona, próbującego się przebić przez ten hałas. – A z resztą! Trzymaj i odłóż to świństwo – zabrał mi piwo, a podał butelkę bursztynowej whisky.
- No to wasze zdrowie!
Po kilku godzinach, każdy kto znalazł się na tej imprezie był już nieźle wstawiony. Nawet widziałem parę osób, którzy z prędkością rakiety udawali się do toalety. Nagle ktoś ryknął, przebijając się przez gwar ludzi i odgłosy muzyki.
- Wszyscy na podłogę! Gramy w butelkę!!!

9 komentarzy:

  1. HE pierwsza :D w końcu jest \(^_^)/
    Całkowicie rozumiem Seva xD nie ma to jak sobie smacznie spać a tu nagle rodzicielka drze się na cały regulator, że za długo śpisz ;/
    BUTELKA! :D oj coś czuje, że w następnym rozdziale coś się zadzieje ^_^
    świetny rozdział, weny i do następnego! ;33
    Twoja wierna fanka
    ~ Marlena :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Wena się przyda i to bardzo bo ostatnio ciężko... Brak czasu i chęci. Nie mam pojęcia czy następny rozdział pojawi się w najbliższą środę, brak już zapasowych rozdziałów i teraz tylko na bieżąco. No nic postaram się, chociaż nic nie obiecuję.Pozdrawiam moją wierną fankę :D

      Usuń
    2. No to w takim razie komentujcie!! Może wena wroci do naszej kochanej quiett an :D
      Czekamy z niecierpliwością na następny :***

      Usuń
  2. Właśnie zaczęłam czytać. Próbuje ogarnąć kto jak wygląda, ale słabo mi to wychodzi. Za dużo osób. Xd Intryguje mnie sprawa z tym tajemniczym człowiekiem a także ta przyjaciółka jego mamy. Kto wiem może on się "nawróci" i już nie będzie gejem. Przy okazji chciałam cie zaprosić do mnie :
    http://gorzki-smak-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się właśnie nad dodaniem fotografii głównych bohaterów, ale wiem, że będzie ciężko znaleść tych idealnych :D spróbuję coś poszukać, może będzie łatwiej zapamiętać :)
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Myślę że dodanie bohaterów nie jednemu ułatwi zadanie.

      Usuń
  3. Nieee, tylko niw butelka! xD To samo zło, to się omija szerokim łukiem! xD To się będzie działo... Długo mnie nie było, przepraszam ;-; *I tak nikt nie tęsknił, pewnie nikt mnie nawet nie zna xD*
    Cacy

    OdpowiedzUsuń